Należy do kategorii: Prokurator
16 października 2019
Pierwsza myśl: oczywiście, że nie! Okazuje się, że to jednak jest możliwe. Dziś opiszę sytuację, która wydarzyła się naprawdę. Gdyby nie interwencja fachowego pełnomocnika – Mecenasa – to zakończyłaby się dla Pana Jerzego wyjątkowo niekorzystnie.
Historia zaczęła się zwyczajnie. Pan Jerzy zatankował auto na stacji paliw i udał się do kasy, aby uregulować należność. Zakupił napój gazowany, kilka hot-dogów oraz napoje energetyczne dla siebie i swoich pracowników. Zapłacił kartą (zbliżeniowo). Płatność za paliwo zamierzał uiścić gotówką na podstawie faktury VAT.
Po transakcji dokonanej kartą Pan Jerzy otrzymał od sprzedawcy fakturę za paliwo. Zabrał ją wraz z rachunkiem za zakupy oraz wcześniej położoną na blat gotówką przygotowaną do zapłaty za paliwo. Następnie spokojnie, bez pośpiechu, udał się do samochodu i odjechał.
Zanim sprawa trafiła do Sądu Pan Jerzy odebrał telefon od pracownika stacji paliw, który żądał zapłaty za paliwo. Pan Jerzy odmówił – posiadał przecież fakturę z adnotacją „płatność – gotówką”. Negocjacje nie doprowadziły do wyciszenia sporu. Po pewnym czasie Pan Jerzy otrzymał przesyłkę pocztową z wezwaniem na policję w celu złożenia zeznań.
W Sądzie
Sprawa trafiła do wydziału karnego sądu. Pan Jerzy został oskarżony o kradzież paliwa na stacji paliw, polegającej na tym, że po zatankowaniu paliwa do samochodu udał się do kasy i nie uregulował należności tylko zabrał wyłożone wcześniej pieniądze, po czym udał się do samochodu i odjechał. Zdaniem prokuratora opisane zachowanie stanowiło przestępstwo kradzieży.
Uprzedzając częściowo finał tej historii zwracam uwagę na swoisty brak logiki powyższego zarzutu. Otóż, „kradzież paliwa” odbyła się tutaj poprzez zabór pieniędzy!
W toku procesu w sądzie rejonowym (I Instancja) przesłuchano świadków, oskarżonego (Pana Jerzego) i odtworzono zapisy z monitoringu stacji paliw. Oskarżony tłumaczył, że nie zapłacił za paliwo z powodu roztargnienia. Sąd wydał wyrok skazujący. W uzasadnieniu wskazano, że odjeżdżając ze stacji paliw – bez wcześniejszego uregulowania należności za paliwo wraz z gotówką – Pan Jerzy dopuścił się kradzieży.
Od wyroku wniesiono apelację.
Była to bardzo ciekawa apelacja – nietypowa jak na sprawę karną, ponieważ opierała się w znacznej mierze na przepisach i instytucjach prawa cywilnego. Mecenas Pana Jerzego zauważył pewne okoliczności (w tym prawne, będzie o nich mowa później), które właściwie ocenione i rozpoznane absolutnie wykluczały możliwość postawienia Pana Jerzego w stan oskarżenia, jak i pozbawienia Pana Jerzego wolności.
Na co wskazano w apelacji? W skrócie:
W czasie rozprawy przed Sądem Okręgowym miała miejsce sytuacja, która zaskoczyła Pana Jerzego, ponieważ Prokurator nie pojawił się. Z kolei Sąd, składający się z trzech sędziów, sprawiał wrażenie, jakby nie przeczytał napisanej przez Mecenasa apelacji. Całe szczęście dla Pana Jurka jego pełnomocnik… przemówił. Dzięki temu Sąd II Instancji uwzględnił apelację i uchylił w całości wyrok sądu rejonowego.
A teraz wyjaśnienie i wytłumaczenie prawnej zagadki, która legła u podstaw nieszczęśliwego dla Pana Jerzego wyroku; jak i garść przepisów.
Pan Jerzy nie mógł ukraść paliwa, napełniając nim bak swojego samochodu, ponieważ zgodnie z przepisami kodeksu cywilnego w momencie przeniesienia posiadania paliwa (to jest: wlania do samochodu) staje się ono własnością kupującego (tankującego). Dokładna podstawa prawna to art. 155 § 2 zdanie 1 kodeksu cywilnego: „Jeżeli przedmiotem umowy zobowiązującej do przeniesienia własności są rzeczy oznaczone tylko co do gatunku, do przeniesienia własności potrzebne jest przeniesienie posiadania rzeczy”. Gatunek, o którym mowa w tym przepisie dotyczy takich towarów jak jabłka, gruszki, no i… właśnie paliwo.
Okazuje się więc, że nie można okraść samego siebie – i jest nawet na to przepis. Kodeks karny w art. 278 § 1: stanowi, że: „Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze (…)”. Przez „cudzą” należy rozumieć rzecz nie-swoją. Jak zauważyłeś, z połączenia i właściwej interpretacji dwóch ww. przepisów można wysnuć wniosek, że Pan Jerzy mógł stać się ofiarą poważnego błędu prawnego. Nie wspominając już o nie do końca zgrabnie sformułowanym zarzucie z aktu oskarżenia, tj. kradzieży paliwa poprzez zabranie pieniędzy (i to własnych!) z blatu sklepu.
Autor:
Maciej Bedyński
Redaktor naczelny
Znajdź szybko: