Radca Prawny Maciej Bedyński
Radca Prawny Michał Pankiewicz

Należy do kategorii: Prokurator

16 października 2019

AUTO-kradzież? Czy można okraść samego siebie i zostać za to skazanym?

Pierwsza myśl: oczywiście, że nie! Okazuje się, że to jednak jest możliwe. Dziś opiszę sytuację, która wydarzyła się naprawdę. Gdyby nie interwencja fachowego pełnomocnika – Mecenasa – to zakończyłaby się dla Pana Jerzego wyjątkowo niekorzystnie.

Historia zaczęła się zwyczajnie. Pan Jerzy zatankował auto na stacji paliw i udał się do kasy, aby uregulować należność. Zakupił napój gazowany, kilka hot-dogów oraz napoje energetyczne dla siebie i swoich pracowników. Zapłacił kartą (zbliżeniowo). Płatność za paliwo zamierzał uiścić gotówką na podstawie faktury VAT.

Po transakcji dokonanej kartą Pan Jerzy otrzymał od sprzedawcy fakturę za paliwo. Zabrał ją wraz z rachunkiem za zakupy oraz wcześniej położoną na blat gotówką przygotowaną do zapłaty za paliwo. Następnie spokojnie, bez pośpiechu, udał się do samochodu i odjechał.

Zanim sprawa trafiła do Sądu Pan Jerzy odebrał telefon od pracownika stacji paliw, który żądał zapłaty za paliwo. Pan Jerzy odmówił – posiadał przecież fakturę z adnotacją „płatność – gotówką”. Negocjacje nie doprowadziły do wyciszenia sporu. Po pewnym czasie Pan Jerzy otrzymał przesyłkę pocztową z wezwaniem na policję w celu złożenia zeznań.

 

W Sądzie

Sprawa trafiła do wydziału karnego sądu. Pan Jerzy został oskarżony o kradzież paliwa na stacji paliw, polegającej na tym, że po zatankowaniu paliwa do samochodu udał się do kasy i nie uregulował należności tylko zabrał wyłożone wcześniej pieniądze, po czym udał się do samochodu i odjechał. Zdaniem prokuratora opisane zachowanie stanowiło przestępstwo kradzieży.

Uprzedzając częściowo finał tej historii zwracam uwagę na swoisty brak logiki powyższego zarzutu. Otóż, „kradzież paliwa” odbyła się tutaj  poprzez zabór pieniędzy!

W toku procesu w sądzie rejonowym (I Instancja) przesłuchano świadków, oskarżonego (Pana Jerzego) i odtworzono zapisy z monitoringu stacji paliw. Oskarżony tłumaczył, że nie zapłacił za paliwo z powodu roztargnienia. Sąd wydał wyrok skazujący. W uzasadnieniu wskazano, że odjeżdżając ze stacji paliw – bez wcześniejszego uregulowania należności za paliwo wraz z gotówką – Pan Jerzy dopuścił się kradzieży.

Od wyroku wniesiono apelację.

Była to bardzo ciekawa apelacja – nietypowa jak na sprawę karną, ponieważ opierała się w znacznej mierze na przepisach i instytucjach prawa cywilnego. Mecenas Pana Jerzego zauważył pewne okoliczności (w tym prawne, będzie o nich mowa później),  które właściwie ocenione i rozpoznane absolutnie wykluczały możliwość postawienia Pana Jerzego w stan oskarżenia, jak i  pozbawienia Pana Jerzego wolności.

Na co wskazano w apelacji? W skrócie:

  1. Pan Jerzy nie mógł ukraść paliwa, ponieważ w momencie napełnienia zbiornika pojazdu stało się ono jego własnością (!).
  2. Pan Jerzy nie mógł ukraść pieniędzy położonych na blat przy kasie stacji paliw, ponieważ dopóki kasjer nie objął ich w posiadanie („nie położył na nich ręki”) stanowiły jego własność.
  3. W akcie oskarżenia znalazł się błąd, a polegał on na tym, że domagano się skazania Pana Jerzego za kradzież paliwa, która miała nastąpić na skutek zabrania pieniędzy położonych przy kasie stacji paliw.
  4. Właściciel stacji paliw mógł domagać się wyłącznie zapłaty z tytułu umowy sprzedaży i miał prawo wnieść pozew o zapłatę.

W czasie rozprawy przed Sądem Okręgowym miała miejsce sytuacja, która zaskoczyła Pana Jerzego, ponieważ Prokurator nie pojawił się. Z kolei Sąd, składający się z trzech sędziów, sprawiał wrażenie, jakby nie przeczytał napisanej przez Mecenasa apelacji. Całe szczęście dla Pana Jurka jego pełnomocnik… przemówił. Dzięki temu Sąd II Instancji uwzględnił apelację i uchylił w całości wyrok sądu rejonowego.

A teraz wyjaśnienie i wytłumaczenie prawnej zagadki, która legła u podstaw nieszczęśliwego dla Pana Jerzego wyroku; jak i garść przepisów.

Pan Jerzy nie mógł ukraść paliwa, napełniając nim bak swojego samochodu, ponieważ zgodnie z przepisami kodeksu cywilnego w momencie przeniesienia posiadania paliwa (to jest: wlania do samochodu) staje się ono własnością kupującego (tankującego). Dokładna podstawa prawna to art. 155 § 2 zdanie 1 kodeksu cywilnego: „Jeżeli przedmiotem umowy zobowiązującej do przeniesienia własności są rzeczy oznaczone tylko co do gatunku, do przeniesienia własności potrzebne jest przeniesienie posiadania rzeczy”. Gatunek, o którym mowa w tym przepisie dotyczy takich towarów jak jabłka, gruszki, no i… właśnie paliwo.

Okazuje się więc, że nie można okraść samego siebie – i jest nawet na to przepis. Kodeks karny w art. 278 § 1:  stanowi, że: „Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze (…)”. Przez „cudzą” należy rozumieć rzecz nie-swoją. Jak zauważyłeś, z połączenia i właściwej interpretacji dwóch ww. przepisów można wysnuć wniosek, że Pan Jerzy mógł stać się ofiarą poważnego błędu prawnego. Nie wspominając już o nie do końca zgrabnie sformułowanym zarzucie z aktu oskarżenia, tj. kradzieży paliwa poprzez zabranie pieniędzy (i to własnych!) z blatu sklepu.

 

Autor:

Maciej Bedyński

Redaktor naczelny

Udostępnij: